Menu Zamknij

Obóz integracyjny: Poszukiwania

Data publikacji: 2019-12-01

Od samego rana w ośrodku „Zacisze” panowało wielkie poruszenie. Wczasowicze nie mogli już wypoczywać w spokoju. Po korytarzach bowiem wędrowały grupki nastolatków, z mniejszym lub większym entuzjazmem zaglądając w każdy kąt budynku. A wszystko dlatego, że przyszłym licealistom z klasy pani Kingi powiedziano, że klucz do pokoju numer dwanaście może znajdować się w którymkolwiek miejscu budynku lub nawet na terenie jego przyległości.

Nie tylko klucza szukali. Na liście celów do zdobycia znalazła się również gazeta zawierająca artykuł o śmierci lokalnej mieszkanki z powodu zatrucia. Gazeta ta ponoć była dostępna w recepcji, jak wszystkie gazety, lecz została wypożyczona i nigdy nie oddana. Trzecim śladem miało być „coś, co Krzysiek zgubił przy okazji odwiedzin w ośrodku”.

Łukasz był już w stu procentach pewien, że jeden z poszukiwanych przedmiotów znajdował się w jego posiadaniu poprzedniego dnia. Justyna jednak przekonała go, żeby poczekał na wyniki dzisiejszych działań. Łukasz, trochę poirytowany, a trochę zadowolony ze znalezienia wymówki, oznajmił jej więc, że w takim razie on dziś w zabawie udziału brał nie będzie, bo swoje już zrobił. Po śniadaniu wrócił do pokoju, gdzie rozłożył się na swoim łóżku z zamiarem spania aż do obiadu.

Hanię ucieszył taki obrót sprawy. Nie miała ochoty nikomu przyznawać się, jakie zdjęcie znajdowało się na karcie pamięci jej aparatu. Tego dnia ogólnie szczęście jej sprzyjało: na poszukiwania wybierała się w parze z Anetą. Aneta, która z dnia na dzień była coraz bardziej zapalona do śledztwa, uznała, że to zadanie zamiast z Piotrkiem chce wykonać z Hanią. Choć mnogość okazji do spędzania czasu ze swoim chłopakiem poczytywała zdecydowanie na plus całego obozu, to jednak po tych kilku dniach zatęskniła za towarzystwem przyjaciółki. Dodatkowo miała wyrzuty sumienia, że usuwając się z grupy razem z Piotrkiem, skazywała Hanię na przebywanie z wciąż przecież obcymi ludźmi. Oczywiście nadal uważała, że Hania powinna wyjść wreszcie ze swojej skorupy, ale… no, może nie tak nagle.

Po śniadaniu rozdzielono obszary budynku. Ponieważ Aneta wpadła w zachwyt, gdy okazało się, że dostępne będą również piwnice, zadanie ich przeszukania przydzielono właśnie jej i Hani.

– Ale fajnie, ale fajnie! – Aneta wręcz podskakiwała, gdy we dwie ruszyły w stronę prawego skrzydła ośrodka.

Zejście do piwnicy znajdowało się za szarymi drzwiami z malowaną na złoto klamką. Pod naciskiem klamka ta zgrzytnęła, jakby potrzebowała porządnego naoliwienia, ale drzwi bez problemu się otworzyły, ukazując mroczny rząd kamiennych schodów.

Hania wymacała na ceglanej ścianie włącznik światła. Trudno było go wcisnąć, bo zakryto go gumową nakładką.

Korytarz rozświetliło słabe, żółte światło, przy którym oczy szybko się męczyły. Aneta zeszła pierwsza. U dołu schodów korytarz ciągnął się w prawo i w lewo. Aneta obejrzała się na Hanię i wybrała drogę w lewo.

Podłoga wyglądała, jakby ktoś ją regularnie zamiatał, ale nie robił tego zbyt dokładnie. Ścian również lepiej było nie dotykać. Hania przez przypadek otarła się o róg i teraz na rękawie jej niebieskiej bluzy widniała biała plama z tynku, której żadna z nich nie potrafiła skutecznie strzepać.

– Mam nadzieję, że nie znajdziemy żadnych narkotyków – Aneta zaglądała w każdy kąt korytarza, szczególnie między obleczone plastikiem rury, które ciągnęły się wzdłuż ścian.

Komentarz ten miał odnosić się do wczorajszego incydentu, o którym Hania ją poinformowała. Sama Hania milczała. Doskonale wiedziała, że mimo swoich zapewnień Aneta spodziewała się znaleźć właśnie coś równie emocjonującego.

– Podoba ci się w ogóle obóz? – Aneta znów się obejrzała. Hania często chodziła przy niej w milczeniu, lecz zwykle nie odbywało się to w półciemnej, zakurzonej piwnicy i nie powodowało nieprzyjemnego uczucia bycia śledzonym.

– Tak – uśmiechnęła się Hania w odpowiedzi. – Jest w porządku. A tobie?

– Też – przyznała Aneta, od niechcenia naciskając klamkę mijanych drzwi. Były zamknięte. – Tylko Piotrek mógłby się bardziej przykładać do tego zadania.

– Przecież dowiedzieliście się czegoś ważnego na targu.

– Tak, ale mam wrażenie, że on tylko udaje zainteresowanie, żeby mi się przypodobać – Aneta wykrzywiła usta w podkówkę.

Hania nie do końca rozumiała problem.

– To chyba dobrze, że się stara?

– No… – śpiewnie przeciągając sylabę, Aneta odwróciła się do niej całkowicie w czymś na kształt niezdarnego piruetu. Następne kilka kroków szła tyłem. – Ale ja myślałam, że będziemy się dobrze bawić razem! A tak to mam wrażenie, że go do czegoś zmuszam.

Hania współczująco pokiwała głową i na pocieszenie zauważyła:

– Przynajmniej mamy fajne dziewczyny w pokoju.

– O tak! To zdecydowanie plus – Aneta znów ruszyła naprzód. – Ta Justyna jest trochę dziwna, ale chyba w porządku. Iza jest trochę…

– Chaotyczna? – Hania wydała z siebie cichy chichot.

– Właśnie, prawda? Ale też spoko. W ogóle większość ludzi wydaje mi się okej. Wiesz, zajrzałam wczoraj na ten modowy Instagram Weroniki, całkiem ładne ma tam zdjęcia.

– Naprawdę? Pokaż.

Aneta wyciągnęła z kieszeni smartfona i następne kilka minut upłynęło im na oglądaniu fotografii w Internecie.

– Jak ona to robi, że jest taka ładna? – zastanawiała się Hania, a w jej głosie pobrzmiewało delikatne rozżalenie.

– Cóż. Z tym się chyba trzeba urodzić – uznała Aneta, która zdawała się żadnego żalu nie mieć. – Ale tak w ogóle to zobacz tutaj. Ma jeszcze blog, i jak wejdziesz w zakładkę „Współpraca”, to ma wpisane, że jej partnerami biznesowymi jest rodzina Polczyków.

– A kto to?

Aneta patrzyła na nią tak, jakby miała właśnie wyjawić jej wielką tajemnicę.

– Jak wpiszesz ich w Google, to wyskakuje zdjęcie Laury.

Informację tę zademonstrowała w praktyce. Rzeczywiście, z większości znalezionych zdjęć patrzyły na nie ciemnoniebieskie oczy przykryte grubym makijażem i długą, zawiniętą grzywką. Hania nie miała pojęcia, dlaczego pochodzenie Laury miałoby być takie ważne, więc Aneta ciągnęła:

– Oni są super bogaci. Są właścicielami tej firmy kosmetycznej „Camelié”.

Hania poczuła ukłucie w środku. Marka Camelié. Z tej firmy kupowała tusz do rzęs jej mama, zanim tata się z nią rozwiódł. Mama zawsze kupowała dla siebie rzeczy najlepszej jakości, bo dobrze zarabiała i uważała, że na to zasługuje.

– Co jest? – czujnemu oku Anety nie umknęło to, co odbiło się na twarzy Hani.

– Nic. Mama to kupowała.

– Aha – Aneta natychmiast przesunęła palcem zakładkę przeglądarki i na ekranie znów pojawiły się blogowe zdjęcia. – W każdym razie, Weronika pewnie dostaje od nich kosmetyki i je reklamuje. Ma mnóstwo followersów na tym Instagramie, więc pewnie im się to opłaca.

– A sprawdzałaś też konto Seby na Youtubie? – zapytała Hania, trochę z ciekawości, a trochę po to, żeby odgonić niemiłe wspomnienia.

– Sprawdzałam, ale mi się nie podoba. Rap to jednak nie moja muzyka.

– A puść kawałek.

Aneta spełniła jej życzenie. Piwnicę wypełnił głos Seby, mocny i rytmiczny.

– Nie jest taki zły – oceniła Hania, obserwując, jak Seba żywo gestykuluje na filmiku.

– Ja nie mówię, że jest zły, tylko że to nie moje klimaty.

– Rozumiem. Chyba moje też nie.

Aneta schowała telefon. Ruszyły dalej korytarzem, sprawdzając po drodze każde drzwi. Żadne nie chciały się otworzyć.

– Myślisz, że zamknęli wszystkie specjalnie, żebyśmy nie mogli im tu myszkować? Może naprawdę mają coś do ukrycia? – zastanawiała się rozbawiona Aneta.

Hania przystanęła ze wzrokiem wbitym w posadzkę. Po chwili powoli podniosła głowę, spoglądając z niepokojem przed siebie, w ciemną część korytarza, której światła jeszcze nie zapaliły.

– Słyszysz to?

Prawdę mówiąc to Aneta nie usłyszałaby niczego, gdyby Hania nie zwróciła jej uwagi, lecz teraz, w skupieniu i ciszy, również wychwyciła dobiegające z niedaleka szuranie.

– Co to? – spytała szeptem. Hania pokręciła głową.

Szuranie zdawało się ani do nich nie zbliżać, ani się nie oddalać. Budziło jednocześnie zainteresowanie oraz obawy, że jego źródłem mogła okazać się mysz lub, co gorsza, szczur. Aneta widziała kiedyś szczura. Zagnieździł się w garażu ich domku jednorodzinnego i tata ganiał go z miotłą jak na jakiejś kreskówce. W ogóle to szczur okazał się być dość duży i Aneta później przez kilka tygodni bała się wypuszczać z domu psa, żeby przypadkiem się na niego nie natknął.

Szuranie ustało zaledwie na kilka sekund i znów rozbrzmiało w korytarzu.

– Chodź, zobaczymy – Aneta odważnie zrobiła krok naprzód. Coś jej podpowiadało, że dźwięk jest znajomy i całkowicie niegroźny.

Włącznik światła dla kolejnej części korytarza znalazły po kilkunastu metrach. Hania wymacała przełącznik pod gumową ochronką i go wcisnęła. Aneta wydała z siebie krótki okrzyk, a potem się roześmiała. Obie patrzyły prosto w oczy zdezorientowanego i lekko zaniepokojonego burego kota, którego łapa spoczywała na plakietce przyczepionej do zwykłego klucza.

Kot w prześmieszny sposób wysunął głowę w przód, delikatnie dociskając plakietkę do podłogi. Zastanawiał się. Dwie dziewczyny nie wyglądały, jakby zamierzały go zaatakować, ale też roztaczały wokoło aurę poważnego zwątpienia w to, czy rzeczywiście powinien być w piwnicy i zabawiać się swoją zdobyczą. Wreszcie większa z dziewczyn kucnęła i wyciągnęła do niego dłoń, co przesądziło sprawę. Natychmiast dał nogę w głąb korytarza.

– Ooo… – rozległ się za nim zawiedziony głos Anety. – Ooo…! – rozczarowanie w jej głosie nasiliło się, gdy Aneta odkryła, czym bawił się kot.

Podniosła klucz, zawiesiwszy go sobie na palcu wskazującym, który teraz trzymała przed sobą jak hak.

– Zobacz.

Hania przyjrzała się bliżej. Plakietka głosiła ładnym drukiem: „Pokój nr 12”.

– Znalazłyśmy klucz – przeniosła wzrok na Anetę. – To chyba dobrze.

– No ale ja miałam nadzieję, że będziemy musiały się postarać, chodzić godzinę po tych korytarzach albo przynajmniej wymyślić, jak sięgnąć do jakiegoś trudno dostępnego miejsca… – Aneta bezradnie zamachała ramionami i wcisnęła klucz do kieszeni dżinsów. – A tak to dostałyśmy wszystko podane na tacy. Co to za zabawa?

– Wiesz, pewnie klucz był w trudno dostępnym miejscu – Hania znów próbowała ją pocieszyć. – Tylko że kot go znalazł i stamtąd wyciągnął. Przecież pracownicy ośrodka nie mogli tego przewidzieć.

– No wiem…

Zawróciły. Do znalezienia mieli tylko trzy przedmioty i dziewczęta przypuszczały, że każdy z nich będzie leżał w innym miejscu, więc nie było sensu dłużej przeczesywać piwnicy. Już wkrótce więc mrużyły oczy, wychodząc na parterowy korytarz rozświetlony słońcem wpadającym przez wielkie okna. Hania zamknęła za sobą drzwi i na tym ich przygoda się zakończyła.


Czytaj dalej! Część 10: Kłótnia

Powiadamiaj o
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Książę
Książę
3 lat temu

Jestem w podróży i dobrze sobie poczytać coś luźniejszego na DOBRANOC. Jeszcze kilkanaście godzin, ale niedługo SŁOŃCE wstanie i będę w domu. Czekam na następne części

Powrót do góry strony