Obóz integracyjny: Pokój numer 12 - Zeszyty Maryny
Menu Zamknij

Obóz integracyjny: Pokój numer 12

Data publikacji: 2019-12-24

W poniedziałek po południu przebrana pokojówka otworzyła drzwi do pokoju numer dwanaście.

Sądząc po wyglądzie wnętrza, profesor Malinowski albo był człowiekiem nieporządnym, albo opuścił swoje lokum w pośpiechu, rozrzucając po drodze różnorakie przedmioty. Z dużego, drewnianego biurka pod oknem spadł zeszyt i lupa. Na oparciu stojącego przy nim krzesła wisiała męska apaszka w kolorze fioletowym. Łóżko pozostawiono w nieładzie; pościel kipiała na podłogę, a jedna z poduszek ledwo utrzymywała się w górze, wciśnięta między ramę łóżka a obklejoną szarą tapetą ścianę. Stojące na parapecie kolorowe świeczki zapachowe nie tworzyły równego rzędu. Nawet książki na regale ułożono w nieładzie: z samego środka szeregu niskich, pożółkłych tomików dziwnie wystawał kolorowy atlas botaniczny.

– Czyli… został porwany? – zasugerował Jakub, stojąc z przodu grupy, która w bezruchu przyglądała się pokojowi.

– Całkiem możliwe – uznał Krystian, wyglądając mu zza ramienia. – Porwany i od razu zakatrupiony.

– No weź przestań – Sara przecisnęła się obok nich i jako pierwsza przestąpiła próg. Za nią do środka wsypali się wszyscy pozostali. Pan Marcin podziękował pokojówce i, opierając się o framugę, śledził poczynania swoich podopiecznych.

Na sto procent wiedzieli już jedno – Krzysiek nie zabił swojej dziewczyny. Artykuł w gazecie traktował o jej przypadkowej śmierci, po której ponoć skrajnie zrozpaczony Krzysiek zaszył się w leśnym odosobnieniu. Dziewczyna nie zmarła również z powodu jagód. Choć wykryto śladowe ilości wilczych jagód w substancji, która ją otruła, to jednoznacznie wskazano na przedawkowanie narkotyków.

Wszystko to Renata spisała na poprzedniej naradzie w swoim zeszycie i teraz z uwagą przeglądała notatki. Chciała przypomnieć sobie szczegóły śledztwa, choć przyznała przed samą sobą, że wsadzenie nosa w zeszyt stanowiło też doskonałą wymówkę, żeby z nikim nie musieć rozmawiać. Pozostałości po kłótni sprzed dwóch dni nadal wisiały w powietrzu i Renata uznała, że nie ma ochoty babrać się w cudzych awanturach. Już dość miała bycia arbitrem w swoim rodzinnym domu; nie potrzebowała podobnych obowiązków na szkolnej wycieczce.

Pokój był zbyt mały, żeby pomieścić całą klasę. Prawdopodobnie przewidziano go dla grup do dziesięciu-dwunastu osób. Z tego powodu co chwila ktoś na kogoś wpadał albo niechcący kogoś popychał. Mimo tego udało im się odnaleźć kilka przedmiotów, które sprawiały wrażenie istotnych. Zeszyt profesora, który rzekomo spadł z biurka, nie zawierał żadnych sensownych informacji, co Krystian oznajmił wszystkim po dokładnym jego przewertowaniu. Jednak w ręku Bastiana już połyskiwała złocona szkatułka, którą postawiono na nocnym stoliku, a Sara z namysłem przewracała kartki botanicznego atlasu, który według niej odstawał od innych książek w zbyt podejrzany sposób. Laura zaś zgarnęła z biurka lekko wygniecioną, pustą kartkę i obejrzawszy ją pod światło powiedziała:

– Tu coś jest, tylko nie mogę odczytać.

Wszyscy skupili się wokół niej. Kartka wyglądała, jakby ktoś zapisał ją ołówkiem białego koloru. Można było zobaczyć fragmenty liter, lecz nie sposób było przeczytać czegokolwiek.

– Potrzebujemy innego światła – powiedział Staszek. – Może ultrafioletowego.

Seba szarpnął gałkę szuflady biurka.

– Zamknięte. Ale pewnie jest tam jakaś specjalna latarka.

– Może klucz jest w tej szkatułce – Bastian z namysłem oglądał swoje znalezisko.

Wzrok Hani padł na biurową lampkę, która z jakiegoś powodu miała sześć włączników zamiast jednego, a w dodatku oznaczone one były naklejkami z wizerunkami owoców. Nie miała śmiałości odezwać się głośno, więc dyskretnie zaczepiła Staszka.

– Może trzeba kartkę obejrzeć pod tą lampką…

Staszek natychmiast zainteresował się jej sugestią. Wraz z Anetą i Justyną, które towarzyszyły Hani, pochylili się nad dziwnymi włącznikami.

– Jakiś kod – Staszek stwierdził oczywistą rzecz.

– Owoce? – zastanawiała się Aneta. – Nie rozumiem.

Spojrzała na Hanię, usilnie skupiając na niej wzrok tak, żeby nie widzieć stojącego za nią Piotrka. Ostentacyjność tego zachowania nie była zamierzona, lecz niestety na taką wyglądała. Piotrek przewrócił oczami i obrócił się tyłem do całej sceny.

– Tu też jest kod – Seba dokładnie oglądał pudełko w rękach Bastiana.

– Czyli jednak escape room – Iza i Adaś wymienili spojrzenia.

Choć przestrzeń koło lampy była niezwykle ciasna, to większość klasy otoczyła grupkę Hani, aby wspólnie ustalić dalsze kroki.

– Owoce – mruczała pod nosem Aneta.

– Trzeba zgadnąć, które guziki działają – Laura założyła ręce na piersi.

Seba, niewiele myśląc, nacisnął każdy z nich po kolei. Nie przyniosło to żadnego efektu.

– Na pewno trzeba nacisnąć kilka naraz – Iza posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. – Ale kombinacji jest za dużo, żeby udało się zgadnąć ot, tak sobie.

– Skąd wiesz? – Seba teraz wciskał losowo dwa lub trzy guziki jednocześnie, ale rezultat był taki sam jak wcześniej. Iza uśmiechała się z politowaniem.

– No właśnie stąd.

– Trzeba znaleźć wskazówkę – Staszek z uwagą rozglądał się po pokoju, raz po raz wychylając się w bok lub stając na palcach, żeby móc cokolwiek dojrzeć mimo otaczającego go tłumu.

– A są tam jakieś jagody wśród tych owoców? – rozległo się ze strony Sary. Stojący obok niej trochę się rozstąpili, dzięki czemu mogła przejść do przodu. – Może wskazówka będzie w tym atlasie.

– Jest pomarańcza, arbuz, kokos, truskawka, jabłko i cytryna – odparł uczynnie Seba, który wreszcie dał sobie spokój z wciskaniem guzików.

Sara zamyśliła się nad atlasem.

– No nie wiem, może trzeba wcisnąć tylko te, które są jagodami?

– No to popatrzmy – Krystian wyciągnął smartfon. – Lepiej sprawdźmy w necie, bo wbrew pozorom jagody to nie tylko jagody. O, zobaczcie. Wikipedia mówi, że arbuz jest jagodą.

Seba wcisnął odpowiedni przycisk, czekając na dalsze instrukcje. Krystian jednak krzywił się nad smartfonem, spoglądając to na ekran, to na przyciski lampki.

– No… i to chyba wszystko – powiedział w końcu niepewnie. – Innych nie ma na liście.

– Truskawka się nie liczy? – pytał Adaś.

– Nie, przecież od lat krąży o tym komiks w sieci – Bastian niecierpliwie zamachał szkatułką, którą nadal trzymał w dłoni.

– No to czym jest truskawka?

– Nie mam pojęcia, ale nie jagodą.

– Na wszelki wypadek wcisnę – w Sebę wstąpiła nowa nadzieja, że być może przypadkowo nie wypróbował kombinacji arbuza z truskawką i tylko dlatego jego dotychczasowe wysiłki szły na marne. Niestety tym razem też nie było lepiej. Lampka pozostała niewzruszona.

Weronika w zamyśleniu okręcała kosmyk włosów wokół palca. Stała na obrzeżach grupy, lecz była na tyle wysoka, że mogła swobodnie rozglądać się po pomieszczeniu. Już jakiś czas temu jej wzrok przykuł parapet.

– A te świeczki zapachowe? – wskazała głową w ich stronę, co sprawiło, że jej długie kolczyki łagodnie się zakołysały.

Justyna stała najbliżej okna. Chwyciła jedną ze świeczek i powąchała ją.

– Jabłko z cynamonem – oznajmiła reszcie.

Po krótkiej chwili zaskoczenia w pomieszczeniu zapanowała atmosfera ledwo powściąganego podekscytowania. Seba wcisnął odpowiedni guzik. Justyna odłożyła świeczkę i wzięła następną.

– Pomarańcza. I… kokos.

Seba nacisnął ostatni guzik i lampa rozbłysła niemrawym, niebieskawym światłem.

Powoli, jeden za drugim, cała klasa obróciła się w stronę Weroniki. Niektórzy, szczególnie Bastian i Natalia, nie podjęli wysiłku, by ukryć swoje zdumienie. Weronika zaś wdzięcznie wzruszyła ramionami i spojrzała na Laurę, w której dłoni nadal znajdowała się wygnieciona kartka. Na ten znak Laura podeszła do lampy i podsunęła kartkę pod światło.

 

Szanowny Profesorze Malinowski

 

Piszę do Pana w pewnej potencjalnie dochodowej sprawie…

 

Laura czytała na głos treść listu. Po enigmatycznym wstępie nadawca napisał równie enigmatyczne rozwinięcie. Być może gdyby taki list wpadł w ich ręce bez żadnego kontekstu, to nie umieliby poprawnie zinterpretować jego treści. W świetle informacji zdobytych podczas śledztwa nie mieli z tym jednak żadnych problemów. Szczególnie, że list został podpisany przez Krzyśka.

– Czyli jednak profesor pomagał Krzyśkowi – podsumował Adaś, gdy Laura skończyła czytać. – Na specjalne zaproszenie tego ostatniego.

– Nawiązali współpracę i to dlatego profesor regularnie tu przyjeżdżał – Seba był zadowolony, że wreszcie wyjaśniła się ta część tajemnicy. – Znajdował dla Krzyśka odpowiednie jagody, więc w sezonie zawsze musiał być na miejscu.

– A to, że cały czas chodził do Krzyśka na targ, to pewnie dlatego, że musieli się naradzać w sprawach biznesowych – dodał Staszek. – Więc nasz profesor wcale nie był taki niewinny.

– A jak dziewczyna Krzyśka przedawkowała, to chciał się usunąć, żeby nie stracić twarzy – rozległ się gromki głos Natalii. Do tej pory nie uznała, że było warto się odzywać, lecz teraz w jej głowie powstała nowa teoria, którą postanowiła podzielić się z pozostałymi. Patrzyła na nich wrogo, jakby rzucając im wyzwanie, żeby się jej sprzeciwili. – Ale Krzysiek mu nie pozwolił, bo biznes był zbyt dochodowy. Więc porwał profesora z ośrodka, o czym świadczą porozrzucane wszędzie rzeczy, które pewnie są śladami walki.

– I zabrał go do swojej kryjówki w lesie! – przerwał jej triumfalnie Jakub. Natalia nie była zadowolona z jego nagłego wyskoku, ale łaskawie kiwnęła mu głową na znak, że zgadza się z jego domysłami.

– W lesie! – zakrzyknął Bastian. – Bo w gazecie napisali, że tam się zaszył po śmierci dziewczyny!

– Więc możemy profesora uratować! – ucieszyła się Sara, podskakując na palcach jak piłka.

Choć do tej pory większość klasy nie przejmowała się ostatecznym losem profesora Malinowskiego, to jednak ta wiadomość wpłynęła pozytywnie na ogólny nastrój w pomieszczeniu. Dalej poszło im już łatwiej. Szyfr ze szkatułki Bastiana złamali dzięki Krystianowi. W zeszycie uczonego znalazł zapiski, które początkowo uznał za nonsens, lecz okazały się one kluczem do odczytania kodu. Okazało się, że różnorakim hasłom z notatnika można było przypisać konkretne liczby, które następnie należało wprowadzić w zamek szkatułki. Hasłami były nazwy roślin; liczbami zaś numery stron w atlasie znalezionym przez Sarę, na których pojawiały się poszczególne definicje. Otwarcie szkatułki wzbogaciło ich o klucz do szuflad biurka. Tam z kolei znajdowała się mapa lasu oraz kompas. Pan Marcin, nadal czujnie obserwujący ich ze swojego posterunku przy drzwiach, naciskał jednak dalej i w końcu Seba dokończył dzieła, wiążąc informacje zapisane w notatniku Krzyśka z dzisiejszymi znaleziskami. Otóż Krzysiek, będąc osobą niewątpliwie nierozsądną, zanotował współrzędne swojej kryjówki, dzięki czemu licealiści mogli go teraz odnaleźć.

– Doskonale – pan Marcin kręcił wąsem, notując najświeższe wyniki śledztwa, podczas gdy Renata i kilka innych osób skrupulatnie uwieczniali mapę na zdjęciach. – Zadanie zaliczone.

Pokój numer dwanaście rozbrzmiał entuzjastycznym „Hurra”. Zanim zdążyło przycichnąć, Seba wyrwał się do przodu, potrącając wszystkich po drodze i zatrzymując się dopiero przed panem Marcinem.

– Niech pan powie, że następne zadanie będzie w lesie!

Pan Marcin udał, że sprawdza notatki, ale doskonale znał odpowiedź.

– No będzie.

– Wow! – rozległy się jeszcze głośniejsze wiwaty. Wyprawa do lasu z kompasem i mapą w ręku to było coś, co potrafiło zainteresować nawet najbardziej opornych, w tym Łukasza i Piotrka.

– Ale to za dwa dni! – grzmiał pan Marcin. – A teraz zmykać już stąd! Pokój trzeba posprzątać po waszym śledztwie.

Wszyscy raczej niechętnie opuszczali pomieszczenie, ostatni raz rozglądając się po jego nieuporządkowanym wnętrzu. Część klasy do tej pory nie miała okazji rozwiązywać zagadek w escapie roomie i im najbardziej było żal zakończyć zabawę. Jednak nawet ci, którzy byli zaprawieni w podobnych bojach, czuli się podniesieni na duchu. Atmosfera się rozluźniła i wyglądało na to, że niesnaski sprzed kilku dni stały się już tylko wspomnieniem.

Dla Hani to nie był koniec dobrych wiadomości tego dnia. Otóż po kolacji Bastian na chwilę odciągnął ją od dziewcząt i oznajmił, że sprawa z Piotrkiem załatwiona i że absolutnie nie trzeba się już niczym przejmować. Choć nie zdradził szczegółów, to jego słowa sprawiły Hani ogromną ulgę.

Wieczorem, po raz pierwszy od przyjazdu na obóz, wreszcie zasnęła bez żadnych zmartwień.

Powiadamiaj o
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments