Menu Zamknij

Obóz integracyjny: Pakowanie

Data publikacji: 2019-06-05

Szeroko otwarta torba podróżna mieściła niewiele rzeczy, bo też i jej właścicielka nie miała wiele do spakowania. Jedna para spodni (drugą miała na sobie), trzy koszulki i gruba bluza. Kilka sztuk bielizny; w ciągu dwutygodniowego wyjazdu będzie musiała parokrotnie ją przeprać, żeby wystarczyło. Kurtkę narzuci na siebie wychodząc z domu, więc nie było potrzeby upychania jej do torby między pozostałe ubrania. To samo tyczyło się jedynej pary adidasów. Jeszcze więc tylko ręczniki, pasta i szczoteczka do zębów, dezodorant, szczotka do włosów…

Hania przerwała wyliczanie w myślach i rozejrzała się po pokoju, skubiąc cienki, czarny warkoczyk. Jej wzrok skanował każdą półkę, aż wreszcie zatrzymał się na stojącym na biurku laptopie. Lekko zmarszczyła brwi, upewniając się w duchu co do decyzji, którą podjęła już kilka dni temu. Komputer był najcenniejszą rzeczą, którą posiadała; zdecydowanie zbyt cenną, żeby zabierać go ze sobą na obóz i ryzykować jego uszkodzeniem lub kradzieżą. Tata bardzo długo oszczędzał na kupno tego laptopa. Wszystkie dzieci w gimnazjum miały w domu komputery i tata był boleśnie świadom tego faktu, bardziej nawet niż sama Hania, która zmuszona była chodzić do pobliskiej biblioteki, żeby odrabiać zadane w systemie e-learningowym prace domowe. Kiedy kilka miesięcy temu w szesnaste urodziny rozpakowała i pierwszy raz włączyła swój własny laptop, nie wiedziała, które z nich bardziej się cieszyło. Nie mogłaby spojrzeć tacie w oczy, gdyby komputerowi coś się stało. Laptop musiał więc zostać w domu. Hania po namyśle sięgnęła jednak po leżący obok niego podręcznik programowania, który parę tygodni temu wypożyczyła z biblioteki. Jeśli będzie miała wolną chwilę, to przerobi sobie następną lekcję z kursu, przynajmniej na poziomie teoretycznym.

W ciągu kolejnych kilku minut zakończyła pakowanie i zamknęła torbę. Punktualnie o piątej usłyszała dzwonek do drzwi, a potem krótką wymianę powitań dochodzącą z korytarza. Przyszła Aneta.

– Zrobić wam herbaty, dziewczyny? – spytał tata, gdy przyjaciółka opadła na łóżko w pokoju Hani. Obie podziękowały, więc tata uprzejmie się zmył, zamykając za sobą drzwi.

– Już się spakowałaś? – Aneta ściągała brązowy sweter z golfem, spod którego wyłoniła się koszulka z artystycznym wizerunkiem postaci z anime. Szybko przygładziła swoje jasne włosy, które sweter pozostawił w lekkim nieładzie. – Ja ciągle nie mogę domknąć torby. Wieczorem będziemy się z mamą zastanawiać, co z niej wywalić.

– Buty wywal.

– Biorę tylko jedne tenisówki na zmianę! Najgorzej jest z koszulkami. Ostatnio nakupowałam ich dużo i teraz najchętniej nosiłabym wszystkie naraz.

Odchyliła się do tyłu, aż jej plecy miękko opadły na gruby koc w panterkę. Spojrzała przed siebie. Biały prostokąt sufitu otoczony był ścianami obklejonymi odłażącą od lat żółtą tapetą w kolorowe pieski. Tapeta wisiała w pokoju Hani od zawsze, a przynajmniej od kiedy tylko Aneta pamiętała. Pewnie została siłą rozpędu jeszcze z czasów wczesnego dzieciństwa, tak jak zbieranina naklejek z chipsów na beżowych meblach i kolekcja pluszaków na półce obok szafy. Gdyby mieli na to kasę, to Hania i jej tata z pewnością odnowiliby pokój w błękitnej tonacji. Hania uwielbiała kolor błękitny.

Nadal leżąc, Aneta spojrzała na biurko. Musiała wysilić oczy, kierując wzrok jak najdalej w dół, aż zobaczyła własne policzki.

– Kompa nie bierzesz?

– Nie, szkoda go.

– O! Więc zamierzasz się socjalizować?

Przerażenie na chudej, bladej twarzy Hani było przekomiczne. Aneta wiedziała o tym zawczasu, dlatego też odwróciła głowę do niewygodnej pozycji, żeby tylko móc je zobaczyć.

– Wiesz, kiedyś i tak będziesz musiała zacząć odzywać się do ludzi innych niż ja i Piotrek – dodała głosem dziwnie zmienionym przez nienaturalne wygięcie szyi.

– No dobrze, ale dlaczego akurat teraz?

– Bo to obóz integracyjny. Chodzi w nim o to, żeby się integrować.

– A ile tam będzie ludzi? – głos Hani pobrzmiewał smutnym zrezygnowaniem, gdy przysiadła na łóżku obok Anety.

– Dużo.

– Ile to jest dużo? Dziesięć?

– Z trzydzieści – Aneta podniosła się do siadu. – Zakładając, że pojedzie cała klasa.

Hania drgnęła w ledwo zauważalny sposób i opuściła wzrok. Aneta zrozumiała, że w odruchu paniki jej przyjaciółce przemknęło przez głowę wycofanie się z wyjazdu na ostatnią chwilę. Wiedziała też jednak, że Hania tego nie zrobi. Jej tata był zachwycony, gdy szkoła zaoferowała wsparcie finansowe, żeby każdy uczeń mógł pojechać na obóz. Zależało mu, żeby jego córka dobrze bawiła się na wyjeździe i żeby dzięki temu miała lepszy start w liceum pod względem społecznym, z czym, jak zdawał sobie sprawę, dotychczas miała problemy. Hania nie mogłaby go teraz zawieść.

– Nie martw się – powiedziała Aneta tak, jakby pocieszała przedszkolaka. – Mam dla ciebie coś, co ci ułatwi sprawę.

Sięgnęła do swojej plecionej torby i wyjęła z niej mały aparat cyfrowy.

– Twoja komórka nie robi zdjęć, nie?

– Robi – Hania broniła swojej starszawej Nokii. Nie był to smartfon, ale to nie znaczyło, że nie czuła z nią swoistej więzi. I może aparat miał tylko dwa megapiksele, ale samej Hani w zupełności to wystarczało.

Aneta, posiadaczka najnowszego modelu Samsunga, spojrzała jej w oczy ze spokojną stanowczością.

– Nie robi.

– Okej – zgodziła się Hania.

– Mama znalazła ten aparat gdzieś w kartonach, nikt w domu go nie używa. Powiedziała, że mogę ci go pożyczyć na czas nieokreślony. Tu masz ładowarkę i przejściówkę do kompa. W środku jest karta na osiem gigabajtów. Wyczyściliśmy ją wczoraj i wyobraź sobie, że znaleźliśmy zaginione zdjęcia z urodzin ciotki Heleny.

– Z tych urodzin, co to ciotka odprawiła modlitwę dziękczynną nad tortem, bo udało jej się dożyć osiemdziesięciu lat?

– Z tych właśnie. Nawet film był.

Obie parsknęły śmiechem. Hania wzięła aparat i obejrzała go z ciekawością. Miał połyskliwy, fioletowy kolor i był lekko odrapany w górnym rogu, ale poza tym wyglądał prawie jak nowy.

– Dzięki.

– Spoko. Teraz musisz więc robić dużo zdjęć, najlepiej grupowych, żeby nie poszedł na zmarnowanie. Rozumiesz.

– Rozumiem.

Aby skuteczniej przekonać Hanię, że warto się cieszyć na nowe znajomości, Aneta podjęła inny wątek:

– Wiesz, nie mówiłam ci jeszcze, ale podobno jakiś kolega Piotrka też ma z nami jechać. Poznali się kiedyś w jakiejś grze na lokalnym serwerze i nagle tydzień temu zgadali się, że będą szli do tego samego liceum. Więc wiesz.

– Więc co? – spytała Hania, chociaż dobrze wiedziała, co zaraz usłyszy.

– Więc może będzie fajny!

Hania uśmiechnęła się do siebie. Aneta spotykała się z Piotrkiem od pół roku i mniej więcej od takiego samego czasu starała się znaleźć chłopaka również dla niej. Sama Hania jednak wiedziała, że z jej umiejętnościami interpersonalnymi jakikolwiek związek był wykluczony. W sumie nawet nie odczuwała z tego powodu przykrości. Po prostu… miała tę świadomość.

– Albo może będzie komputerowym nerdem tak jak ty i będziecie mogli sobie razem siedzieć w kącie i gadać o programowaniu – Aneta wysunęła drugą propozycję. – A jak nie on, to pewnie ktoś inny. W każdej klasie są tacy ludzie.

– Mówisz tak, jakbyśmy byli z innej planety.

– No, bo trochę jesteście.

Hania zaczęła się śmiać, co Aneta przyjęła za znak, że jej przyjaciółka zaczęła myśleć o wyjeździe już z mniejszym napięciem. Pogratulowała sobie w myślach, ledwo zauważalnie prostując plecy.

– Tylko nie zapomnij spakować aparatu.

– Już go pakuję, zobacz.

Aparat wylądował w torbie podróżnej. Aneta znowu opadła na łóżko i szeroko rozłożyła ramiona.

– Ale się cieszę na ten wyjazd! Na pewno będzie super!

Choć wątpliwości nie opuściły Hani zupełnie, to entuzjazm Anety zaczął jej się udzielać. Spojrzała na nią i z uśmiechem przekrzywiła głowę.

– No dobra. Może rzeczywiście będzie super.


Czytaj dalej! Część 2: Zbiórka

Powiadamiaj o
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Powrót do góry strony