Obóz integracyjny: Narada - Zeszyty Maryny
Menu Zamknij

Obóz integracyjny: Narada

Data publikacji: 2019-11-18

Sala konferencyjna ośrodka „Zacisze” wyglądała jak żywcem wyjęta z siedziby przeciętnej korporacji – urządzona w szarej tonacji i wyłożona krótkowłosym, równie szarym dywanem. Podobnie jak na stołówce, tu też jedna ze ścian była całkowicie przeszklona. Na środku zaś stał owalny stół, którego nogi wyposażono w kółka i który można było rozłączyć na części. Idąc za sugestią Seby, klasa rozmontowała go i odepchnęła poszczególne elementy pod ścianę. Kolektywnie uznali, że nie czują się na tyle staro, żeby obradować przy stole jak jakieś korposzczury. Przestawili krzesła na środek i usiedli w kręgu.

Pan Marcin, potrząsając wąsem, obrzucił zadowolonym spojrzeniem siedemnaścioro siedzących przed nim nastolatków. Choć ciekawiło go rozwiązanie zagadki, to bardziej przejmował się tym, żeby podczas „śledztwa” nikomu nic się nie stało. Szczęśliwie poinformowano go, że wyprawa na targowisko nie zaowocowała żadnymi poważnymi obrażeniami.

Pani Kinga siedziała obok niego na biurku, wesoło machając nogami. Znów miała na sobie czerwoną bluzkę, lecz inną niż poprzedniego dnia.

– Czyli udało się wam czegoś dowiedzieć? – pytała, wychylając się do przodu.

– Tak! – Bastian z dumą wyciągnął z kieszeni wymiętą, pogryzmoloną kartkę. – Wiemy, że profesor co roku przyjeżdżał do „Zacisza” na dwa tygodnie i w tym czasie często znikał w lesie.

– Był botanikiem – rzuciła Iza. Po drugiej stronie kręgu Weronika przytaknęła jej słowom. Wyglądało na to, że część zdobytych informacji pokrywała się u poszczególnych grup.

– I co konkretnie badał? – chciał wiedzieć Bastian.

– Nie wiem. Jakieś małe roślinki.

– Badał jagody – Laura siedziała z jedną nogą założoną na drugą i niecierpliwie potrząsała stopą w posrebrzanym sandałku. – Wszystkie rzeczy podobne do jagód, jakieś jeżyny, dzikie borówki i takie tam.

– W każdym razie, zawsze przyjeżdżał na dwa pierwsze tygodnie sierpnia – Seba zerknął w trzymaną przez Bastiana kartkę.

– To by się zgadzało, bo akurat wtedy jest sezon – uznał Krystian. – My natomiast znaleźliśmy Krzyśka.

– Jakiego Krzyśka? – pytała Aneta.

– Dziewczyny dowiedziały się, że profesor chodził do Krzyśka, który sprzedaje na targu sole kąpielowe – odparł Adaś. Sprawiał wrażenie, jakby nie był zainteresowany całą dyskusją, lecz z czystej uprzejmości starał się partycypować. – Iza napisała do mnie, że mamy z nim pogadać, jakbyśmy na niego wpadli.

– To cud, że udało wam się skontaktować – Weronika patrzyła na niego swoimi wielkimi, błękitnymi oczami obramowanymi idealnym makijażem. Potem spojrzała na Laurę. – My nie miałyśmy zasięgu prawie wcale.

– Prawda – westchnęła Renata. – Próbowałam rano dzwonić do domu. Przerwało mi rozmowę cztery razy i w końcu się poddałam.

Adaś i Iza wymienili spojrzenia i jednocześnie wzruszyli ramionami.

– W każdym razie Krzysiek nie budzi zaufania i chyba wcale nie sprzedaje soli kąpielowych – Krystian sugestywnie przekrzywił głowę. – Nie bardzo chciał nam pozwolić zaglądać na zaplecze, ale ukradkiem i tak to zrobiliśmy. Wyglądało dość podejrzanie.

– To znaczy? – Aneta coraz bardziej wychylała się ze swojego krzesła.

– No, wyglądało trochę jak laboratorium – rzucił Jakub znad swoich umięśnionych ramion, które skrzyżował na piersi. – Co nie? – odchylił głowę w stronę kolegów z grupy.

Adaś i Staszek przytaknęli.

– Więc już wiemy, z czym mamy do czynienia – odezwał się Staszek swoim spokojnym głosem.

Kilka osób dookoła uniosło brwi w oczekiwaniu na dalszy ciąg wypowiedzi, lecz niestety się zawiedli. Natalia niecierpliwie przewróciła oczami.

– Narkotyki – wyjaśniła.

– Rozbijemy gang narkotykowy! – ucieszył się Bastian i zapodał żółwika Sebie. Justyna spojrzała na nich z ukosa.

– Tylko co profesor Malinowski, który badał jagody, mógł mieć wspólnego z gangiem narkotykowym? – zastanawiała się Iza.

Natalia odwróciła głowę w prawo. Miała ciemne, falowane włosy sięgające lekko za ramiona. Loki ładnie okalały jej trochę zbyt dużą twarz.

– Mamy więcej informacji – powiedziała, spoglądając na Sarę, na którą teraz zwróciły się oczy wszystkich pozostałych.

Sara siedziała na swoim krześle w krótkich spodenkach i letniej koszulce, ale ciemne plamy na ubraniu i jej umęczona mina wskazywały, że musiało być jej gorąco. Teraz jednak uśmiechnęła się, co sprawiło, że w jej zaokrąglonych policzkach pojawiły się dołeczki.

– Krzysiek miał dziewczynę, która niedawno zmarła. Lekarze stwierdzili zatrucie, a toksyna była bardzo podobna do tej występującej w wilczych jagodach.

Na sali wezbrało poruszenie.

– Myślicie, że specjalnie ją otruł? – ekscytował się Seba.

– I że profesor dostarczył mu odpowiedniej trucizny? – podchwycił Bastian.

– Ale że profesor zebrał je dla niego? – Renata marszczyła brwi. Do tej pory skrzętnie zapisywała wszystkie informacje, które wypływały w rozmowie; teraz jej ręka zawisła w powietrzu nad oprawionym notatnikiem. – Wilcze jagody są pod ochroną. Co roku trąbią o tym w telewizji. Profesor na pewno o tym wiedział.

– Tym bardziej, że podobno był bardzo znanym botanikiem – Iza obejrzała się na Hanię.

– Skoro był znany, to może wycofał się ze współpracy z Krzyśkiem po śmierci tej dziewczyny, bo bał się, że jeśli coś wyjdzie na jaw, to zagrozi to jego karierze – Staszek starał się połączyć wątki. – Sama kwestia zrywania chronionych jagód to nic w porównaniu z morderstwem.

– A Krzysiek się bał, że profesor go wyda policji, więc go porwał – dokończył Adaś.

Natalia zgromiła go spojrzeniem.

– To bez sensu – jej głos brzmiał tak, jakby szczerze wątpiła w jego inteligencję. – Jeśli profesor nie chciał, żeby wydał się jego współudział w otruciu, to przecież nie szedłby na policję. A skoro tak, to Krzysiek nie miałby powodu go porwać.

– Więc mże był nwinn.

Wszyscy rozejrzeli się dookoła. Zaskoczył ich zarówno cichy głos, jak i niezrozumiałe słowa, które wypowiedział.

Justyna teatralnie westchnęła i klepnęła Hanię w plecy.

– Głośniej, dziewczyno.

Hania lekko się wyprostowała.

– Może profesor był niewinny – starała się mówić tak, żeby wszyscy ją usłyszeli, nawet siedząca za plecami Laury pani Kinga. – Może znalazł u Krzyśka wilcze jagody i je rozpoznał. Potem dziewczyna Krzyśka zmarła i profesor wiedział, że została specjalnie otruta. Prowadził śledztwo na własną rękę, ale Krzysiek się zorientował i porwał profesora, żeby nie mógł pójść na policję.

– I dlatego profesor tak często do niego chodził! – wtrąciła Iza, z rozmachem obracając się w kierunku Hani. – Bo go podejrzewał i chciał mu zajrzeć na zaplecze.

– To brzmi rozsądniej niż teoria, że profesor sam zerwał dla Krzyśka chronione jagody – zgodził się Staszek.

Natalia uniosła brwi i ściągnęła usta. Nic nie powiedziała; sprawiała wrażenie, jakby debatowała sama ze sobą na temat dedukcyjnych zdolności Hani. Wreszcie mięśnie jej twarzy rozluźniły się, a Hania otrzymała od niej spojrzenie warunkowego uznania.

Weronika dyskretnie poprawiła ułożenie swoich jasnych włosów na ramieniu.

– Dowiedziałyśmy się jeszcze, że w pobliżu ośrodka i sąsiadującego z nim lasu kręcą się podejrzani ludzie.

Miała bardzo dziewczęcy głos; nie piskliwy jak u pięciolatki, lecz jednocześnie na tyle wysoki, że sprawiał bardzo młodzieńcze i kobiece wrażenie. Trudno było określić, czy obdarzyła ją nim natura, czy został wyćwiczony do naturalności w pocie czoła. W przypadku Weroniki w ogóle nie było wiadomo, ile z jej wyglądu i zachowania było wrodzone. Mniej wyćwiczone oko, jak oko Hani lub Izy, nie zauważyłoby w jej manierach żadnego wysiłku. Oko Sary lub Renaty dostrzegało jednak pewną dozę staranności w najdrobniejszych sprawach, takich jak małe gesty lub prezentacja ubrania. Oczy chłopców zaś w ogóle nie przejmowały się wyszukiwaniem takich szczegółów. Weronika była dla nich jedną wielką masą śliczności.

– Kumple Krzyśka? – Jakub nadal siedział z ramionami założonymi na piersi. Choć „siedział” to być może za duże słowo; jego pozycja była raczej półleżąca. Musiał szeroko rozstawić nogi i zaprzeć się nimi o podłogę, żeby się nie ześliznąć.

– Niewykluczone.

– No, ale to jest raczej taka jednorazowa sprawa, nie? – Seba w zamyśleniu podciągnął nogę i postawił obutą w adidas stopę na krześle, lecz po uwadze pana Marcina natychmiast z powrotem usiadł, jak należy. – Bo my się dowiedzieliśmy, że profesor przyjeżdżał tu co roku w sierpniu.

– My w sumie też – Iza obejrzała się na Hanię i Justynę.

– Może to nieważne – uznała Sara, podczas gdy Seba energicznie otrzepywał siedzenie z pozostawionego przez but brudu. – Ta pokojówka przecież mówiła, że niektóre informacje mogą być bez znaczenia.

– Na wszelki wypadek zapiszę wszystkie – powiedziała Renata, a Sara jej przytaknęła. – Ale to prawda, też pamiętam takie słowa.

– Ale wiecie co – Krystian pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach. Zatknięte za kołnierz jego koszuli okulary przeciwsłoneczne przechyliły się pod dziwnym kątem, grożąc wypadnięciem. – Jeśli rzeczywiście profesor po prostu nakrył Krzyśka na morderstwie, to nie widzę powodu, dla którego Krzysiek miałby go przetrzymywać. Na jego miejscu po prostu bym profesora sprzątnął, tak jak dziewczynę.

– Więc go nie uratujemy? – barki Sary zauważalnie opadły.

– Chyba nie.

– Może w śledztwie chodzi o to, żeby przyskrzynić Krzyśka – Renata nadal pozostawała w gotowości, aby zapisać nie tylko wszelkie informacje, ale i domysły.

– A żeby to zrobić, to musielibyśmy zebrać dowody na to, że jest winny morderstwa! – Bastian odwrócił się do pana Marcina. – Następne zadanie to zbieranie dowodów, prawda?

Pan Marcin wymienił spojrzenia z panią Kingą, która uroczo się uśmiechnęła i ruchem głowy zachęciła go do odpowiedzi. Pan Marcin odchrząknął więc i przebiegł wzrokiem rozłożoną kartkę, którą kilka minut wcześniej wyciągnął z kieszeni na piersi.

– No, wydaje mi się, że zebraliście większość najważniejszych informacji. Więc mogę powiedzieć, że tak, następnym zadaniem jest poszukiwanie śladów na terenie ośrodka.

– Hurra! – ucieszył się Bastian.

– Ale brakuje wam jeszcze jednej rzeczy – zgasił go pan Marcin. – Z listy przedmiotów, które będziecie musieli znaleźć, na razie macie informacje dotyczące tylko dwóch.

Aneta promiennie uśmiechnęła się do Piotrka, biorąc go za rękę.

– A my wiemy o trzecim! – oznajmiła raźno i z dumą, a wszystkie oczy zwróciły się na nich. – Pewnie trzeba znaleźć klucz do pokoju numer dwanaście!

Pan Marcin sprawdził swoje notatki i z uznaniem pokiwał głową.

– Okej, zgadza się – szeroko rozłożył ramiona, które po chwili opuścił z powrotem z głośnym klapnięciem. – Zadanie zaliczone.

– A co jest w pokoju numer dwanaście? – spytała Iza.

– To pokój, w którym profesor zatrzymał się podczas ostatniego pobytu w ośrodku – Aneta nadal promieniała. Piotrek, który do tej pory walczył ze znudzeniem oraz z tym, żeby go nie okazać, teraz trochę się ożywił. Lubił patrzeć, jak Aneta się z czegoś cieszy.

– Na targu dowiedzieliśmy się tylko tego, ale przynajmniej okazuje się, że była to wartościowa informacja – powiedział z lekkim uśmiechem.

Pani Kinga udała, że bije im brawo.

– Świetna robota! Pierwsze zadanie i już spektakularny sukces.

Klasa spojrzała po sobie z kiepsko ukrywanym samozadowoleniem. Bastian i Seba znów przybili żółwika, a Iza z błyszczącymi oczami obejrzała się na Hanię i Justynę. Aneta prawie podskakiwała na swoim krześle. Renata zaś skończyła zapiski i triumfalnie zamknęła notatnik.


Czytaj dalej! Część 8: Jezioro

Powiadamiaj o
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments