Nalina i Éien - Zeszyty Maryny
Menu Zamknij

Nalina i Éien

Opublikowano 2021-06-28

Nalina zanurzyła róg pierożka w sosie porowo-śmietanowym. Mimo tego, że miała dopiero czternaście lat, to już była pewna, że do końca życia te właśnie pierożki pozostaną jej ulubioną potrawą. Naprzeciw niej Éien w dystyngowany sposób, w jaki tylko ona potrafiła to robić, sączyła podaną do śniadania kawę. Jej druga przyjaciółka, Calli, niestety nie mogła przyjąć zaproszenia. A szkoda, bo dziś mógł być wielki dzień i powinny spędzać go razem.

Wszystkie trzy spodziewały się, że dziś – lub jutro, lub pojutrze, ale na pewno już niedługo – będzie dzień, w którym Éien zostanie wybrana na Naznaczoną, następczynię zmarłej pani Aidy.

Pogrzeb odbył się już wczoraj. W Hasta Mante zauważono, że bogowie rzadko wskazywali nowego Naznaczonego, zanim poprzedni został pochowany. W ten sposób chcieli uhonorować zmarłego, którego tak sobie upodobali, że aż obdarzyli go swym zaufaniem i najwyższą formą magii. Zresztą sama świątynia również wolała należycie pożegnać poprzedniego boskiego wybrańca, zanim rozpoczną się powitalne ceremonie dla jego następcy.

Nalina i jej przyjaciółki były obecne na pogrzebie. Wszystkie też odczuwały szczery żal z powodu odejścia pani Aidy, która jak na starszą panią poświęcała młodzieży bardzo wiele uwagi i mimo różnicy pokoleń starała się nawiązać z nimi jak najlepszy kontakt. Sama Nalina odbyła z nią wiele ciekawych i pouczających rozmów, które zapamięta na długo. Jednak teraz oprócz smutku odczuwała też delikatne podniecenie. Jej przyjaciółka miała zostać Córką Yaei. Coś takiego zdarza się tylko raz w życiu.

Jej rodzice również byli przekonani o rychłym naznaczeniu Éien i wyrazili swoje poparcie, zapraszając ją na śniadanie. Poprzedniego wieczora mama Naliny z wypiekami na twarzy rozprawiała o tym, jak to ugości przyszłą wybrankę Wielkiej Yaei w dzień jej naznaczenia. Nalinie udzieliła się jej ekscytacja. Dzisiejszego ranka obie ledwo mogły usiedzieć na krzesłach.

Po śniadaniu Nalina i Éien wybrały się piechotą do świątyni. Éien raz po raz poprawiała ułożenie włosów. Zwykle część spinała na czubku głowy, ale dziś rozpuściła je i teraz jasne kosmyki a to oplatały jej szyję, a to zsuwały się na twarz, a to rozwiewały się na wietrze. Nie była przyzwyczajona do takiej fryzury, ale chciała wyglądać dostojniej, doroślej.

– Przestań je tak głaskać – powiedziała w końcu Nalina, która zawsze zaplatała włosy w dwa warkoczyki i nie wyobrażała sobie wygodniejszego uczesania. – Wszystkie sobie wyskubiesz.

– Nie wyskubię. – Éien znów przejechała palcami między kosmykami, aby zrzucić je z ramion na plecy. – A zresztą może i tak je zetnę.

– No co ty! Nie możesz, masz takie ładne włosy.

– Jak mają mi we wszystkim przeszkadzać, to zapuszczanie ich nie ma sensu.

– W czym ci mają przeszkadzać? W podpisywaniu dokumentów albo w braniu udziału w uroczystościach? Będziesz Naznaczoną! Nie będziesz musiała prać gaci ani sprzątać, ani w ogóle robić żadnych takich rzeczy. Spokojnie możesz je zostawić takimi, jakie są.

Éien westchnęła cicho i odwróciła wzrok. Przez dłuższą chwilę w milczeniu szły parkową alejką prowadzącą w kierunku bramy miasta. W przeciwieństwie do innych głównych świątyń, ta nie leżała w samej stolicy, a obok niej. Otulona puszczą Agne, drzewami tak ukochanymi przez Wielką Yaeę, cieszyła się spokojem, którego nie mogłaby zaznać w centrum stołecznego Mariée.

– Myślisz, że bogini naprawdę mnie wybierze? – spytała Éien, wciąż nie patrząc na Nalinę.

– Oczywiście! Dlaczego miałaby wybrać kogokolwiek innego?

– Sama nie wiem. – Éien kręciła głową. – Tak bardzo bym chciała być Córką Yaei, ale ciągle się boję, że bez sensu się nakręcam…

– No co ty! – Nalina zagrodziła jej drogę, aby zmusić przyjaciółkę do spojrzenia jej w oczy. – Tak bardzo się o to starałaś! Zrobiłaś w świątyni najszybszą karierę, o jakiej słyszałam! To niemożliwe, żeby bogini tego nie doceniła!

Éien nieśmiało podniosła głowę.

– Myślisz?

– No pewnie!

Uśmiechnęły się do siebie. Oczy Naliny błyszczały dumą. Nie miała żadnych wątpliwości co do nadchodzącego wyboru Wielkiej Yaei, ale rozumiała, że Éien mogła być pełna obaw, bo przecież miała ogromną konkurencję. Nie wiadomo było, czy wśród wszystkich Tretejek w całym kraju nie znalazłaby się taka, która lepiej nadawałaby się na Naznaczoną. Tego nie sposób było się jednak dowiedzieć, więc według Naliny nie warto było się tym przejmować. Zresztą Éien służyła w świątyni Æriel, najważniejszej w państwie, więc z pewnością bogini właśnie tam zwróci swą uwagę w pierwszej kolejności.

– Dziękuję. – Éien odetchnęła, jakby chciała spuścić z ciała długo utrzymujące się napięcie.

– Chodź już. – Nalina tanecznie obróciła się na palcach i ruszyła dalej ścieżką. – Nie możemy się spóźnić na twój wybór, a zresztą Calli pewnie już czeka.

Świątynia wyłoniła się spośród drzew pół godziny później. Dziewczęta przekroczyły próg i natychmiast ktoś odciągnął je na bok pod ścianę, w miejsce osłonięte wiodącymi na górę schodami.

– I co? – dopytywała podniecona Calli. – Już coś wiadomo? Masz już nową magię?

Éien niecierpliwie pokręciła głową. Pytanie wyraźnie rozbudziło w niej ledwo zażegnany niepokój.

– Nie mam!  – Tupnęła nogą. – To nie jest tak od razu! A ciebie czemu nie było na śniadaniu u Naliny?

– No nie mogłam, wybaczcie. – Calli chaotycznie machała rękami. – Ale próbowałaś już coś zrobić? Próbowałaś wzlecieć albo kontrolować powietrze?

– Nie – odparła Éien i wymieniła spojrzenia z Naliną. Nie przyszło im do głowy, żeby to sprawdzić. Obie były przekonane, że kiedy człowiek zostaje Naznaczonym, to boska moc wypełnia go w odpowiednio wyczuwalny sposób, którego nie dałoby się przeoczyć.

– To na co czekacie? – Calli wyczytała odpowiedź z ich min.

– No chyba bym wiedziała, gdybym była już Córką Yaei, prawda? – Zirytowała się Éien.

– A skąd? Pani Aida mówiła, że to prawie zawsze odkrywa się przypadkiem!

– Mówiła tak? – Zwątpiła Nalina.

– Tak! Nie wiem, może akurat was nie było albo nie słuchałyście, ale tak powiedziała.

Éien i Nalina znów popatrzyły po sobie.

– A weź podskocz, może polecisz. Pamiętaj, żeby skupić się na powietrzu wokół i na masie swojego ciała.

Éien podskoczyła i opadła z powrotem na posadzkę.

– Jeszcze raz.

– To nic nie daje! – Gorączkowała się dziewczyna. – Nic… – Podskoczyła. – A… – I znów. – Nic.

– Bo źle to robisz. – Uznała Nalina i zademonstrowała własny podskok. Odniosła dziwne wrażenie, że zatrzymała się w powietrzu na ułamek sekundy dłużej, niż powinna, ale i tak spadła jak zwykle.

– Jakoś tak… lekko ci to poszło. – Oceniła Éien, w której głosie nagle zabrzmiała panika.

– Bo jest niższa i chudsza od ciebie, ojeju. – Calli przewróciła oczami. – A zrób tak.

Ścisnęła dłoń w pięść, a następnie przesunęła ją w stronę twarzy Éien i szybko rozcapierzyła palce.

– Co robisz? – Śmiała się Nalina.

– Próbuję rozwiać jej włosy. No, teraz ty.

Éien powtórzyła jej gest.

– Eee tam, to nic nie daje.

Wszystkie trzy zaczęły próbować swoich sił. Kapłani i kapłanki, którzy wchodzili do świątyni, mijali je ze zdumieniem.

– Dobra, chyba faktycznie musimy jeszcze poczekać – powiedziała wreszcie zrezygnowana Calli.

– Myślisz, że bogini się waha? – Éien przygryzła wargę.

– Nie, po prostu pewnie chce jeszcze odczekać od pogrzebu.

– Skoro tak, to ja na razie znikam – oznajmiła Nalina. – Inega na mnie czeka. Zobaczymy się na obiedzie.

Na odchodnym jeszcze raz dla żartu szmyrgnęła dłonią w kierunku Calli. I wtedy drobne, rude loczki otaczające twarz jej przyjaciółki jakby lekko się poruszyły. Nalina zamarła.

Éien wodziła wzrokiem od jednej do drugiej.

– Co to było?

– Nic, pewnie przeciąg od otwartych drzwi – odparła Calli, ale po minie Naliny widziała, że coś się święciło.

Nalina, nie patrząc na nie, odwróciła się i jak w transie wyszła z powrotem na dziedziniec świątyni. Do przybytku prowadziła piaszczysta ścieżka. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie drżącą rękę i wykonała nią zamaszysty ruch, a piasek ze ścieżki tumanem kurzu przemieścił się o kilka metrów dalej.

Nalina miała nadzieję, że moment, w którym trzeba będzie się odwrócić i spojrzeć w oczy przyjaciółkom, nigdy nie nadejdzie. Jednak po kilkunastu sekundach usłyszała swoje imię i musiała stanąć oko w oko z nimi obiema. Na twarzy Calli zobaczyła mieszankę podziwu i niedowierzania, ale twarz ta zdawała się wciąż życzliwa. Co innego twarz Éien. Dumnej, nieprzeciętnie zdolnej Éien, w której oczach stały łzy rozczarowania. I gdy przyjaciółka odwróciła się od niej i milcząco pomaszerowała w głąb świątyni, Nalina doznała nieprzyjemnego uczucia, że odtąd będzie musiała z tym rozczarowaniem stykać się już codziennie.

Powiadamiaj o
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments